Od deski do deski

| 16 cze 2017  16:56 | Brak komentarzy

To mi się zdarzyło po raz pierwszy. Czytam, przeglądam, korzystam z „Dialogu”, miesięcznika poświęconego dramaturgii współczesnej, od ponad pół wieku, ale nigdy nie przeczytałem całego numeru, od deski do deski. Czytam dramaty, niektóre szkice, rzadko felietony. Ale żeby całość? Nie wiem, co mnie naszło.

Kiedy zaczynałem korzystać z „Dialogu” znajomi reżyserzy i dyrektorzy teatrów dziwili się trochę, zastrzegając, że oni nie czytają. Nie widzieli sensu, tłumacząc, że jeśli pojawi się naprawdę jakiś ciekawy dramat, to i tak się dowiedzą i wtedy poczytają. A tak – szkoda czasu. Dziwne podejście, ale tak usposabiany latami traktowałem „Dialog” jako pożyteczny miesięcznik „na wszelki wypadek”, jeśli od czasu do czasu trafi mu się coś ważnego wydrukować. Na samym początku, kiedy „Dialog” ukazywał się ze wklejką fotograficzną z fotosami ze spektakli, używałem także tych zdjęć – mówiąc wprost wycinałem niektóre z nich i „zamieszczałem” w prowadzonym wówczas przeze mnie „periodyku” pod tytułem „Kurtyna”, wydawanym w jednym egzemplarzu z kolorowymi rysunkami i komentarzami. Niestety, zasób archiwalny tych unikatowych edycji pochłonął kiedyś piec kaflowy i pozostał mi tylko w sercu niewysłowiony żal za utraconą kolekcją.

Teraz jednak numer „Dialogu”, przeczytany od deski do deski, przeczy komentarzom złośliwców, że to pismo dla nikogo albo że nadmiernie „odleciało” w krainę zapatrzonych w siebie teoretyków. Pewnie do tak sumiennej lektury skusił mnie tytuł wyłożony na okładce „Dialogu” nr 5 (2017): TEATROKRACJA. Zainteresowało mnie to niepomiernie, a miało się okazać, że to tytuł jednego z pięciu artykułów w pokaźnej jak widać sekcji krytyczno-publicystycznej, poświęconej wystawieniu „Klątwy” w reżyserii Olivera Frljicia w warszawskim Teatrze Powszechnym. Jak wiadomo, spektakl wywołał żywy odbiór, a w niektórych kręgach święte oburzenie, wyrażone protestami pod teatrem z rzucaniem rac, śpiewami religijnymi, modlitwami przebłagalnymi za obrazę uczuć, domniemane bluźnierstwo i co tam kto chce. Redakcja nie tylko temat dostrzegła, ale z wielu stron próbowała oświetlić, co ja z kolei podchwyciwszy wykorzystałem w komentarzu po wydarzeniach pod teatrem pod koniec maja. Komentarz zatytułowany „Klątwa i substancja żrąca” zamieściłem w „Dzienniku Trybuna” (9 czerwca 2017), zainteresowanych odsyłam więc tam albo na stronę domową Polskiej sekcji AICT (www.aict.art.pl).
Kiedy już połknąłem tę sekcję o „Klątwie”, zacząłem się rozglądać po całym numerze. Otwiera go sekcja zatytułowana „Pieśni zew”, która zawiera tekst Justyny Drath „W poszukiwaniu utraconego głosu”, traktujący o piosenkach towarzyszących ruchom społecznym, środek wypełnia dramat Krzysztofa Kopki „Ustawienia” i rozmowa z autorem, a zamyka esej „Bardyzm” Mirosława Pęczaka. Bardzo to spójne i ciekawie wymyślone, bo bohaterem dramatu Kopki jest zapomniany bard „Solidarności”, wiodący dziś żywot bezrobotnego lumpa, i jego syn, wzięty aktor serialowy, który nagle go odwiedza i zasypuje pytaniami o Jacka Kaczmarskiego. Zasypuje, jak się okaże niebezinteresownie, ale tę zagadkę pozostawiam ewentualnym czytelnikom (lub widzom).

Sekcji „Pieśni zew’ odpowiada rewers, czyli „Pieśni skrzek”, rodzaj przedrzeźniania, ale nie dla czczej rozrywki. Obok rozważań o „obciachu” (co to znaczy i jakie zajmuje miejsce we współczesnym języku) Kornelii Sobczak ten dział zawiera esej Justyny Jaworskiej „Dzięcioł albo Voyeur”, nader ciekawą analizę znanego filmu Jerzego Gruzy „Dzięcioł” (1971), który po premierze przyjęty został z najwyższym niesmakiem przez recenzenckie elity, uznany za obciach, a dzisiaj zajął zgoła nieprzewidywane miejsce w historii polskiego kina i kultury. Widomy znak, że „obciach” bywa określeniem tymczasowym.

Na tym nie koniec, w tym samym numerze „Dialogu” znalazło się miejsce na spojrzenie historyczne i współczesne, jeśli tak można powiedzieć, na kwestię kobiecą. W dziale „Donkiszotki” zaprezentowano ideę i narodziny dramatu o kobietach związanych z Cervantesem i sztukę „Kobiety od Cervantesa’. To interesująca próba oświetlenia sytuacji kobiety oświeconej w czasach niezbyt oświeconych w tradycjonalistycznej Hiszpanii. Autorzy (bo sztuka ma dwójkę autorów, kobietę i mężczyznę) odmalowują szranki, w jakie stają kobiety, aby zachować prawo do własnego głosu i wyjść z cało z rozmaitych opresyjnych sytuacji. I znowu pojawia się rewers – to sztuka, jak się potem okazało, laureatki Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, „Słabi” Magdaleny Drab. Publikacji towarzyszy rozmowa z autorką, która dokonała rzeczy rzadkiej, a mianowicie sportretowała banał życia, w którym aż gęsto od dramatyzmu. Resztę numeru wypełniają informacje i noty, w tym, fotorelacja z wręczenia nagrody „Kamyk Puzyny, która w tym roku trafiła do aktorów Teatru Polskiego we Wrocławiu i opracowanie, podsumowujące drugi sezon konkursu „Klasyka żywa”. Jest więc, co czytać i nad czym myśleć. Na tym chyba polega sztuka dialogowania?

Tomasz Miłkowski

Facebooktwittermail

Komentarze

Pozostaw komentarz: