„Nędznicy” w brawurowym wykonaniu amatorów

| 13 wrz 2019  15:54 | Brak komentarzy

Obejrzałem legendarny musical „Les Miserables” (w wersji School Edition) w wykonaniu amatorów. Okazało się, że to bardzo solidna, a w wielu wypadkach wokalnie na poziomie wysoko profesjonalnym.

Bardzo sprawnie reżyser (i scenograf w jednej osobie) rozwiązał zmiany planów – rytmu akcji nie zakłócają częste zmiany miejsca, gdzie toczą się wydarzenia, następuje to nadzwyczaj płynnie, a zasada ilustrowania upływu czasu i zmiany lokalizacji za pomocą starych litografii wyświetlanych na ekranie sprawdza się, zwłaszcza że reżyser i scenograf w jednej osobie potrafił paroma detalami określić charakter przestrzeni, gdzie toczyła się taka czy inna scena. Nie stronił też od dekoracji architektonicznej (imponująca barykada), efektów pirotechnicznych, obrotówki, zapadki, słowem wykorzystywał prawie wszystkie możliwości techniczne sceny.


Na szczególne wyróżnienie zasłużyły świetnie zorkiestrowane sceny zbiorowe, tworzące atmosferę spektaklu, a w szczególności jej rewolucyjny furor. Grupy rozemocjonowanych młodych ludzi zjednoczonych pod czerwonym sztandarem w obronie pokrzywdzonych i wykluczonych robiły silne wrażenie. Z tego tła wybijali się soliści z dopracowanymi partiami, wśród których na największe słowa uznania zasługuje Jan Marczuk w wymagającej roli Valjeana i Maciej Tomaszewski wiarygodny w roli zakochanego Mariusa – młody aktor niemal 10 lat temu debiutował w Nędznikach na deskach Romy w roli Gavroche’a. I tym razem objawił się utalentowany chłopak w roli Gavroche’a, pełen scenicznej swobody Krzysztof Tymiński. Zasłużone brawa zbierała też para wykonawców postaci komicznych (o dość wrednych charakterach), Marta Rodziejczak i Artur Gancarz jako Madame i Monsieur Thenarrdier.

Patrząc na rozwijające się kariery niektórych z wykonawców nietrudno zauważyć, że Śródmiejski Teatr stał się nieoficjalną szkołą musicalowych talentów, w której młodzi artyści zdobywają doświadczenia i pierwsze aktorskie szlify. Świetna robota.

To już dziesiąta premiera Śródmiejskiego Teatru Muzycznego pod kierunkiem Antoniusza Dietziousa, piękne świadectwo rzetelnej pracy artystycznego przewodnika i entuzjazmu młodych wykonawców. Śródmiejski Teatr Muzyczny działa od 2009 roku przy Młodzieżowym Domu Kultury im. Wł. Broniewskiego w Warszawie. Czlonkowie zespołu pracują na zasadach non profit, jak można przeczytać na ich stronie w sieci, a w rezultacie ich pracy powstają „spektakle musicalowe wystawiane premierowo w okresie czerwca na śródmiejskich scenach warszawskich. Na koncie zespołu są takie światowe tytuły jak Jesus Christ Superstar, Grease, Miss Saigon School Edition, Skrzypek na dachu, Footloose czy Spamalot czyli Monty Python i Święty Graal. Spektakle realizowane są we współpracy ze światowymi agencjami reprezentującymi autorów w kwestii praw do tytułów m.in. Really Useful Group Ltd. London, MTI New York, Theater Right Worldwide, Rodgers & Hammerstein czy MTI Europe London”.

Nieźle, co? A najważniejsze, że – jak widać – entuzjazmem (i katorżniczą pracą) można wykreować świat, który naprawdę wciąga nie tylko pełnych zapału wykonawców, ale równie chłonnych widzów. Podobno wejściówki na premierowe spektakle rozeszły się w ciągu 11 sekund (!). Trzeba było zobaczyć, jak gorąco przyjęła publiczność końcowe pokazy Les Miserables w Teatrze Studio. Aż żal, że pokazują rezultaty swojej pracy tylko kilka razy w roku.

Tomasz Miłkowski

Facebooktwittermail

Komentarze

Pozostaw komentarz: