Dziewica i kamień
Tomasz Miłkowski | 11 mar 2025 10:06 | Brak komentarzy
Przed debatą o teatrze jednego aktora w Instytucie Teatralnym (7 marca 2025), którą z wielką starannością ułożył Mateusz Nowak z udziałem Katarzyny Flader-Rzeszowskiej, Katarzyny Sygitowicz-Sierosławskiej i moim, zobaczyliśmy „Dziewictwo” Witolda Gombrowicza, monodram Zuzanny Wiatr, nagrodzony Grand Prix w Konkursie na Monodram Gombrowiczowski. Spektakl stanowił idealne preludium do debaty, potwierdzając, że o przyszłość monodramu możemy być spokojni. Dlaczego – wyjaśniam:
Stoi na niewielkim podeście zbitym z desek, przypominającym skrzynkę. Stoi w białej sukience o wysokim torsie, wykończonej koronką (dziewiczej). Na bosaka. Obok z lewej strony leży kanciasty kamień. Ten kamień odegra potem ważną rolę, tak jak w opowiadaniu Gombrowicza, w którym ciska się kamieniami w dziewice. To znak przekroczenia, zaburzenia dozwolonych relacji, zerwania więzi z regułami kultury. Kamień obrazy, kamień u szyi, zimny jak kamień. Kamień to dzikość.
Dziewica Zuzanny Wiatr przyciskać go będzie do łona, do piersi, ważyć w dłoniach, podrzucać, niemal zaprzyjaźniać się z niedozwolonym partnerem.
Teraz jednak kamień leży nietknięty, a monolog Dziewicy zaczyna się jak w opowiadaniu, tyle tylko, że postać wykreowana przez aktorkę porusza się jak marionetka (najwyraźniej znak lalkarskiego wykształcenia), wyraziście, zamaszyście, z mimiką jak bohaterka filmów rysunkowych, zatrzymywaną w kadrze. Choreografia marionetkowa chwilami wywołuje uśmiech, aktorka nie stroni bowiem od akcentów groteskowych, celowego przerysowania. Tylko oczy nie zapominają, że mówi jednak do kogoś, szuka kogoś poszczególnego na widowni, z którym dzieli się swoim granicznym doświadczeniem.
Ten marionetkowy taniec nagle ustępuje zwalistości męskiej dziewicy, bo ujawni się w jej postaci narrator-komentator, ktoś nie tylko zainteresowany obrazem dziewicy i jej wewnętrznym światem, ale ktoś skupiony na własnym dojrzewaniu, swojej niepewnej tożsamości, szukający zrozumienia. Ktoś zmagający się z niedojrzałością, poszukujący formy relacji z drugim człowiekiem. Nawet drogą wymuszenia, jak w „Ślubie”, którego fragmenty znajdą się w scenariuszu.
Dramaturgia monodramu przekracza ramy opowiadania – nie na darmo jego rozwinięty tytuł (potem skrócony) brzmiał: „osobna kategoria istot zamkniętych, izolowanych, odgrodzonych cieniutką ścianką”. Rzecz zatem o wyzwalaniu z pęt osób na swój sposób wykluczanych, a trwających obok za „cienką ścianką”. W tej perspektywie obrana forma ruchu nawiązuje do zamknięcia i walki o wyrwanie się z pęt, o uwięzieniu w formie i odrzuceniu formy, zastąpieniu jej inną formą relacji. O ciągłym borykaniu się z formą i zależnościami opowiada też czerwony sznurek, którego Dziewica nie może się pozbyć, a nawet w pewnej chwili ten sznur ją opanowuje, dominuje nad nią, pęta ją, obezwładnia, przypominając techniki „bondage”, czyli krępowania ciała sznurami, stosowanego w praktykach seksualnych szczególnie typu sadomasochistycznego. Z trudem bohaterka wyzwala z więzów zasznurowaną twarz, a snująca się wokół niej czerwień sznurka nastręcza natrętne przyrównanie do strzępów krwi. Wszędzie czai się grzech, hańba, przemoc, poniżenie. Stopy dziewicy skręcają się w bolesnych skurczach, panowanie nad ciałem staje się coraz bardziej iluzoryczne.
Wyrafinowane i odważne środki formalne, celowe przekroczenia, a jednocześnie utrzymywana silna więź z widzem sprawiają, że monodram Zuzanny Wiatr graniczy z manifestem, staje się zapisem esencji poszukiwań Witolda Gombrowicza, walczącego się ze złogami nawyków i wmówień, aby zdobyć szansę budowania „kościoła ludzkiego”. To jej/jego wyzwolenie.
Tomasz Miłkowski
PS. Wspomniana debata o teatrze jednego aktora stanowiła rodzaj podsumowania trwającego przez trzy lata cyklu MONO W INSTYTUCIE, czyli prezentacji monodramów w sali teatralnej Instytutu Teatralnego im. Zbigniewa Raszewskiego (i tych “klasycznych”, i najnowszego chowu), który prowadził z dużym wyczuciem Mateusz Nowak. Byłoby świetnie, gdyby w Warszawie znalazło się miejsce dla kontynuacji tego niezwykle pożytecznego cyklu, bedącego rodzajem pokazu tego wszystkiego, co w teatrze jednego aktora dzisiaj najciekawsze.
[Fot. Teatr Dialogu we Wrocławiu/ mat. organizatora ]



Komentarze
Pozostaw komentarz: